Zastanawialiście się kiedyś nad przyczynami porażek Waszych najlepszych planów czy wszelkiej maści postanowień? Dlaczego nie udało Wam się wytrwać na diecie, ukończyć kursu nauki wymarzonego języka obcego czy zrobić interes życia? Na pewno wiele razy.
Ciekawy jestem do jakich wniosków doszliście. Ja mam na tę okoliczność swoją „dyżurną” listę powodów. Od przysłowiowych „Powiedz Bogu o swoich planach, jeśli chcesz go rozśmieszyć” po realne – byłem za słaby albo brakło determinacji i cierpliwości.
Lepiej zachowaj to dla siebie
Pamiętam jak przez wiele, wiele lat w ważnych dla mnie momentach życia (owych mających nastąpić zwrotach) starałem się nic nikomu nie mówić, „aby nie zapeszyć”. I już nie jestem pewien czy to taki „słowiański zwyczaj” czy wyssałem tę mądrość z mlekiem matki. Jeszcze młodzieńcem będąc zachodziłem w głowę jak to może być możliwe? Żeby sukces, na przykład mojej rozmowy rekrutacyjnej zależał od tego, czy wypaplam o tym komuś czy nie?
Jako, że skromność to strata czasu (jak mawia mój kolega), chwaliłem się często moimi planami. No i wiele razy nic z nich nie wychodziło. Pech? Wtedy tak myślałem. Dzisiaj już nie jestem taki pewien.
Wszyscy ci, którzy postępowali lub nadal robią jak ja robiłem – przeczuwali chyba to, co potwierdzili niedawno naukowcy. Okazało się, że jest coś na rzeczy.
Podobno powiedzenie innym o swoich planach drastycznie zmniejsza naszą szansę na ich realizację. Jak do tego dochodzi? Otóż, gdy pochwalimy się naszym pomysłem, nasz umysł wpada w pułapkę i myśli, że cel został osiągnięty.
Myli plany z czynami, potem wytwarza potrzebne hormony, by się nagrodzić i robi się klops. Mózg funduje nam za darmo, bez grama pracy – społeczne uznanie i satysfakcję z dobrze wykonanej pracy!
Spróbujcie teraz podjąć jakikolwiek wysiłek w sytuacji, gdy zostaliście częściowo nagrodzeni za niezrobienie absolutnie niczego!
Inaczej patrzę teraz na wielu znajomych, którym życie płynie na snuciu planów z których absolutnie żaden nie wyszedł z fazy testów. Za to chwalą się nimi wszem i wobec. Czy jest mi ich żal? Nie bardzo.
Ale jako, że prewencja jest tańsza i lepsza niż leczenie – postanawiam w sprawie moich planów milczeć od dzisiaj jak grób. Ups…